„Ale Jezus, usłyszawszy, co mówili, rzekł do przełożonego synagogi: Nie bój się, tylko wierz! (…) I ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł jej: Talita kumi! Co znaczy: Dziewczynko, mówię ci , wstań. I zaraz dziewczynka wstała i chodziła, (…) I powiedział, aby jej dano jeść” (MK 5,36-43).
Spotkanie z Jezusem zawsze jest spotkaniem z życiem. Także relacje pomiędzy rodzicami i dziećmi zostają uzdrowione przez Tego, który zwycięża śmierć.
Jakże często rodzice demonizują własne dzieci, nie akceptując ich wyjątkowości i przenosząc na nie własne namiętności albo składając na ich barki niezrealizowane pragnienia i potrzeby. W takich sytuacjach uzdrowienie dokonuje się, gdy syn bądź córka umierają. Dopiero wówczas Jezus może ingerować, stawiając dzieci na nowo na nogi.
W ewangelicznym opowiadaniu widzimy ojca, imieniem Jair, który jest przełożonym synagogi. Być może zajęty pełnieniem swojej funkcji nie dostrzegał istnienia własnej córki. A ona, pragnąc ojcowskiej miłości, ściąga na siebie uwagę tym, że popada w chorobę i odmawia jedzenia. W swej bezsilności ojciec zwraca się do Jezusa: „Córka moja dopiero co skonała, lecz pójdź, połóż na nią swą rękę, a ożyje” (Mt 5,18). Według relacji ewangelisty Marka, Jezus zwrócił się do ojca słowami: „Nie bój się, tylko wierz!” (Mk 5,36). Czyżby Jair ograniczał swą córkę, powodowany lękiem? Czyżby nie wierzył, że jego córka może żyć własnym życiem?
Teraz Jair musi uczyć się wiary w ukochaną córkę, aby pozwolić jej na więcej wolności, pozostawiając ją Bogu i samej sobie. Dopiero, gdy zaszła w nim ta przemiana, Jezus może wziąć dziewczynkę za rękę i postawić ją na nogi. A dziewczynka wstaje i chodzi. Odtąd idzie własną drogą.
Rodzice, posłuchajcie Jezusa, który wzywa was, abyście uwierzyli we własne dzieci i zaufali im. Wiara jest najlepszym lekarstwem. Wasze lęki o dzieci, kładą się na nie jak demony, zakłócając ich własną drogę życia i prawdziwy obraz tego, kim naprawdę są, powodując ich wewnętrzne zagubienie. Jezus leczy wasze dzieci, uwalniając je od waszej niewiary i pozwalając im na odkrycie siebie. Jeśli będziecie w to wierzyć, że w głębi swej istoty wasze dzieci są zdolne do samodzielnego życia, wtedy dacie im wolność i zgodzicie się na ich własną drogę rozwoju, nie czując przymusu kontrolowania i regulowania wszystkiego.
Dzieci są martwe dla rodziców, którzy nie potrafią w nie uwierzyć. Tymczasem one nie są martwe, ale śpią i czekają na pocałunek, który zbudzi je do życia.
Pocałunek wiary.